Problemy i PnB
oby dobiegły końca... niestety jeszcze czekamy na PnB i to spędza nam sen z powiek. Nie obyło się oczywiście bez wizyty w starostwie i uzupełnianiu dokumentacji, cudem udało nam się wyjść z podbramkowej sytuacji obronną ręką...no może nie do końca bo jeszcze nie mamy w ręku PnB. Sprawa wygląda dość nieciekawie...okazało się, że droga którą zarządza gmina jest drogą prywatną i nasza działka nie ma docelowego połączenia z drogą gminną. Musielibyśmy w tej sytuacji mieć służebność przechodu, przejazdu przez "działki" czyli drogę która należy do osób prywatnych. Co ciekawe drogą zarządza gmina w pełni, prowadzi przez nią wszystkie media, kanalizację, oświetla ją i "konserwuję" tak to nazwijmy ale jeszcze nie zdążyła jej przejąć od właścicieli prywatnych prawnie. Więc Pani w starostwie zażyczyła sobie dokumentu potwierdzającego służebność przejazdu przez ten odcinek drogi który nie należy do gminy, ale łączy drogę prywatną z drogą gminną. Zupełna paranoja..... czyli Polska rzeczywistość. Wynegocjowaliśmy tyle, że dostarczymy dokument z gminy informujący że to gmina jest głównym zarządcą tej drogi i trwa proces jej przejęcia i utworzenia z niej drogi gminnej. Zobaczymy co z tego wyjdzie w praktyce, czy Pani coś się nie odwidzi i nie zażąda od nas służebności przejazdu. Gryzie nas ta sprawa ponieważ nasi sąsiedzi dostali PnB bez problemu a dojazd mają wyznaczony tym samym szlakiem. Na subtelne pytanie jakim cudem oni otrzymali PnB odpowiedziała „Widocznie ktoś się nie dopatrzył”.
Szkoda, że w naszym przypadku trafiliśmy na tak skrupulatną urzędniczkę
I tak czekamy co przyniesie nam poniedziałek czy dobrą czy złą nowinę.
Jak się człowiek wyżali to od razu mu lepiej przepraszam, że na blogu ale moi znajomi mają już dość słuchania o polskiej biurokracji.